Moja słodka koleżanka Lucy mieszka bardzo daleko ode mnie i rzadko się widujemy. Każde nasze spotkanie to wielkie święto a najbliższe wypada akurat w okolicach Mikołajek. Słój ciasteczek ucieszy przecież każdego łasucha a słodkie Cantucci potrafią wyrazić więcej niż miliony słodkich słów...
CANTUCCI DLA LUCY
500 gramów mąki
300 gramów migdałów
200 gramów cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
4 duże jajka
szczypta soli
skórka otarta z cytryny lub pomarańczy
Piekarnik nagrzać do 150 stopni. Połowę migdałów zmielić w blenderze na grubą kaszę. W misce wymieszać mąkę, rozdrobnione migdały, cukier, proszek i skórkę z cytryny. Wymieszać ręką, dodać 4 jajka i zagnieść dość twarde ciasto.
Podzielić ciasto na dwie części i uformować z nich wałki o średnicy 5 cm. Pozostałe migdały powbijać równomiernie w ciasto ( można zagnieść ciasto razem z całymi migdałami, ale to trudne, wolę więc szpikowanie gotowych wałków), poprawić kształt wałeczków i lekko je spłaszczyć. Piec 30 minut.
Po tym czasie lekko przestudzić ciasto i pokroić pod kątem na kromeczki grubości 1,5 cm. Cantucci ułożyć na blasze i dopiekać 15 do 30 minut aż ich brzegi apetycznie się zarumienią. Następnie oprzeć się pokusie zjedzenia wszystkich, zapakować je i podarować komuś, kogo się naprawdę lubi...
Cantuccini u mnie w rodzinie są ulubionymi ciasteczkami do pochrupania, nikt nie może się od nich odkleić jak tylko wyjdą z piekarnika :) A jako prezent też sprawdzają się idealnie :)
OdpowiedzUsuńTak, te malutkie ciasteczka są warte grzechu...a do tego duży kubek ciepłego mleka i pełnia szczęścia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
i
Mniam, uwielbiam je :) !
OdpowiedzUsuńMy też...
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam mikolajkowo!
Teraz żałuję, że się nie skusiłam. A czy można zamówić taki słój z kokarda wypełniona Twoimi pysznościami?
OdpowiedzUsuńKochanie, dla Ciebie wszystko!
OdpowiedzUsuńCałusy,
i